- video
- Leave a reply
- permalink

IV Marsz Katyński w Wolsztynie
W 78 rocznicę Mordu Katyńskiego witam Państwa na „IV Marszu Katyńskim” w Wolsztynie (07.04.2018r.) zorganizowanym przez Stowarzyszenie Miłośników Historii Wojskowości przy Lubuskim Muzeum Wojskowym w Drzonowie i Instytut Pamięci Narodowej w Poznaniu, pod honorowym patronem Księdza Arcybiskupa Metropolity Poznańskiego, Burmistrza Wolsztyna i PKP CARGO.
Celem Marszu jest uczczenie pamięci 22 tysięcy polskich jeńców wojennych, wśród których byli oficerowie Wojska Polskiego, żołnierze Korpusu Ochrony Pogranicza, oraz funkcjonariusze Policji Państwowej, Straży Granicznej, Służby Więziennej i Kolejarze pomordowani przez Sowietów w Katyniu, Charkowie, Twerze, Bykowni i w wielu innych miejscach na nieludzkiej ziemi. Wśród pomordowanych było blisko 1.600 Wielkopolan w tym około 400 Powstańców Wielkopolskich, oraz 668 kolejarzy.
Szacuje się, że do niewoli sowieckiej trafiło około 250 tys. żołnierzy Wojska Polskiego, Korpusu Ochrony Pogranicza, Policji Państwowej, Straży Granicznej, Służby Więziennej i Kolejarzy. Około 1.600 Wielkopolan spoczęło w Katyńskich dołach w tym blisko 400 Powstańców Wielkopolski.
17 września bez wypowiedzenia wojny – wojska sowieckie wkroczyły w granice Polski. Rosjanie zaatakowali o 6.00 rano. Uderzyli ponad czterema tysiącami czołgów, prawie dwoma tysiącami samolotów i dwoma milionami żołnierzy.
Propaganda sowiecka określiła agresję na Polskę jako „wyprawę wyzwoleńczą” w obronie ludności zachodniej Ukrainy i zachodniej Białorusi.
Od momentu uderzenia na Polskę Armia Czerwona dokonywała wielu zbrodni wojennych mordując jeńców i ludność cywilną. Ocenia się, że ich ofiarą padło ok.2,5 tys. żołnierzy polskich i policjantów oraz kilkuset cywilów. I tak np. w rejonie Sam Sowieci rozstrzelali całą wziętą do niewoli kompanię z Batalionu KOP „Sarny”, liczącą 280 żołnierzy i oficerów, W Mostach Wielkich ogniem z karabinów maszynowych wymordowano nieuzbrojonych kadetów ze Szkoły Oficerów Policji. W pobliżu Wilna i Grodna masowo rozstrzeliwano wziętych do niewoli żołnierzy Wojska Polskiego. Podobnie działo się w Nowogródku, Tarnopolu, Wołkowysku, Oszmianie i Kosowie Poleskim.
3 X 1939 roku ludowy komisarz spraw wewnętrznych Ławrientij Beria, wydał rozkaz, w którym szczegółowo omówiono jak organa NKWD mają postępować z polskimi jeńcami. Na jego mocy jeńców narodowości ukraińskiej, białoruskiej i żydowskiej pochodzących ze wschodnich terenów Rzeczpospolitej Polskiej zajętych przez Armię Czerwoną zwolniono do domów. Spośród tych, którzy zostali, jeńców niższych rangą porozwożono do obozów rozsianych po całym Związku Radzieckim zmuszając do niewolniczej pracy w kopalniach i kamieniołomach. Natomiast generałów, wyższych oficerów i urzędników państwowych uwięziono w obozach w Kozielsku i Starobielsku. Policjantów, żołnierzy KOP, funkcjonariuszy Służb Więziennych i Służb Granicznej osadzono w Ostaszkowie. Dużą część jeńców stanowili oficerowie rezerwy, będący w cywilu wysokiej klasy fachowcami. W obozach przetrzymano blisko 50 profesorów wyższych uczelni, ponad 800 lekarzy, wielu prawników, inżynierów, nauczycieli,przemysłowców, kupców, duchownych wszystkich wyznań,przeszło 100 literatów i dziennikarzy. Do obozu w Kozielsku trafiła również jedna kobieta. Była to porucznik pilot Janina Lewandoska, córka generała Józefa Dowbor – Muśnickiego. Warunki w obozach tragiczne. Do tego wszystkiego dołączył się lęk o los najbliższych, bowiem Sowieci, aby złamać ducha jeńców celowo zatrzymywali część listów od rodzin.
List por. Stanisława Mazura do żony. „Długie minuty, godziny, dnie i miesiące oczekiwania na jakąkolwiek wiadomość od Ciebie Kochana wprawiają mnie w stan obłędu. Już szereg miesięcy minęło, a ja nawet nie wiem czy żyjesz. Czyż nie jest to straszne? Jeszcze w listopadzie ubiegłego roku pisałem do ciebie list, a tu kończy się już styczeń, a żadnej wiadomości nie mam. Ten stan oczekiwania i niepewności jest gorszy od najgorszych koszmarów.(..) Jestem zdrów i cały. Srogą zimę mężnie znoszę, Całuję Cię milion razy -Twój Staszek”
We wszystkich trzech obozach tj. Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie działały Wydziały Specjalne NKWD, które były zobowiązane do zakładania ewidencji operacyjnej, ujawniania powiązań kontrrewolucyjnych z orgańizacjami na zewnątrz obozu i zagranicznymi poprzez kontrolę korespondencji wychodzącej i przychodzącej do jeńców. Wydziały miały też werbować wśród jeńców agentów celem wykorzystania ich do przerzutów poza obóz i za granicę. W tym celu NKWD prowadziło nieustające rozmowy z polskimi oficerami. Jak wspomina por. Smerczyński, więzień Kozielska: „Bardzo dużą ilość żołnierzy wzywano pojedynczo na badania, które trwały nawet po kilkanaście godzin , do późnej nocy. W ciszy badań uciekano się do gróźb rozstrzelania rodziny, ubliżano rządowi RP w Wielkiej Brytanii i wreszcie samemu badanemu. Często spotykało się kolegów powracających z badań zmaltretowanych, a nawet płaczących”. Jednak większość przesłuchiwanych nie ugięła się po naciskiem tym samym podpisując na siebie wyrok śmierci.
Dzisiaj w sposób szczególny czcimy pamięć o pomordowanych 668 Kolejarzach. W Kozielsku stracono 166. W Starobielsku 357, a w Ostaszkowie 145. Nasz Marsz to z jednej strony należny hołd pomordowanym, a z drugiej swoisty testament dla przyszłych pokoleń, credo życiowych zasad każdego, kto aspiruje nie tylko do miana kolejarza, ale i prawdziwego Polaka. Etos i prestiż kolejarza, budowano wiele lat. Zawód kolejarza w przedwojennej Polsce -był synonimem nie tylko stabilnej, ciekawej i dobrze płatnej pracy. To była służba oparta na zasadach, wartościach i kodeksie mającym te same fundamenty, co reguły i wartości służby wojskowej. „Bóg Honor i Ojczyzna” to była nie tylko deklaracja, ale rzeczywisty wyznacznik zawodowej i życiowej postawy.
Dlaczego w tym miejscu wspomnijmy o heroicznej postawie duchownych, kapelanów wojskowych, różnych wyznań. Przypomnijmy kilka postaci zastrzelonych w Katyniu: ks. majora Jana Ziółkowskiego, ostatniego kapelana obozu w Kozielsku ks. ppłk Szymona Fedorońko, kapelana prawosławnego WP rabina mjr Barucha Steinberga, naczelnego rabina WP ks. mjr Jana Józefa Potockiego, szefa duszpasterstwa Ewangelicko — Reformowanego WP 23 grudnia 1939 roku sowieckie NKWD zamordowało 29 duchownych, wywożąc ich ze Starobielska i Kozielska dzień przed Wigilią, aby zapobiec religijnemu charakterowi świąt. Wcześniej mimo restrykcji potajemnie się modlono, a pomimo zakazu odprawiano tajne nabożeństwa. We wszystkich blokach zachował się zwyczaj wieczornej 3-minutowej modlitwy w ciszy.
Bronisław Młynarski, jeniec Starobielska pisał: „Księża Kapelani wszystkich wyznań reprezentowanych w armii polskiej odprawiali nabożeństwa w natłoczonych po brzegi barakach. Przywdziewali na siebie biedniutkie, cudem uratowane insygnia kapłańskie i liturgiczne i przed ołtarzami zbitymi z paru desek i przykrytych kawałkami białego płótna odprawiali modły solenne tak piękne, tak wzniosłe, tak bliskie Wszechmogącemu, jakich chyba żadna świątynia na świecie nie zdołała osiągnąć. Płomienne kazania porywały wiernych w królestwa wiary i miłości. Nigdy w życiu nie widziałem tylu serdecznych łez, co spływały po twarzach młodych i starych, słabych i silnych i tych najtwardszych zahartowanych w bojach, których zdawałoby się nic nie wzruszy”.
W Katedrze Wojska Polskiego w Kaplicy Katyńskiej przechowywany jest wykonany przez Henryka Grzechowskiego symboliczny wizerunek Madonny Kozielskiej. Wyrzeźbiony na kawałku deski odciętej z więziennej pryczy, wzorowany na przedstawieniu Matki Boskiej Ostrobramskiej. Emanuje prostotą i szlachetnością. Maryja nie trzyma berła, nie ma na ręku Dzieciątka. Pochyla głowę w pokorze, w oczekiwaniu na to co powie Jej Syn — Pan ludzkich dróg. Ikona została ukryta i przechowywana przez Henryka Gorzechowskiego juniora, również więźnia obozu w Kozielsku, który cudem uniknął śmierci.
Dzisiaj w sposób szczególny czcimy pamięć o pomordowanych 668 Kolejarzy. W Kozielsku stracono 166. W Starobielsku 357, a w Ostaszkowie 145. Nasz Marsz to z jednej strony należny hołd pomordowanym, a z drugiej swoisty testament dla przyszłych pokoleń, credo życiowych zasad każdego, kto aspiruje nie tylko do miana kolejarza, ale i prawdziwego Polaka. Etos i prestiż kolejarza, budowano wiele lat. Zawód kolejarza w przedwojennej Polsce-był synonimem nie tylko stabilnej , ciekawej i dobrze płatnej pracy. To była służba oparta na zasadach, wartościach służby wojskowej. „Bóg Honor i Ojczyzna” to była nie tylko deklaracja, ale rzeczywisty wyznacznik zawodowej i życiowej postawy.
Przygotowania do likwidacji obozów kozielskiego, starobielskiego i ostaszkowskiego tzw. operacji „rozgruzka” prowadzone były przez władze sowieckie równocześnie. Przystąpiono do nich wszędzie w tym samym czasie, do końca utrzymując jeńców w nieświadomości. Przekonani oni byli, że zostaną odesłani na tereny okupowane przez Niemców- nawet starali się oczyścić mundury, by godnie prezentować się przed wrogiem- nie przypuszczając nawet przez moment, jak tragiczny los ich czeka.
3 kwietnia 1940 roku wyruszył do Katynia pierwszy transport jeńców. Wydano suchy prowiant-800 gram chleba, trochę cukru i trzy śledzie. Oficerowie starsi otrzymali to zapakowane w biały papier, młodsi w szary , Tak wyekwipowanych umieszczono w wagonach towarowych bez okien, mających jedynie małe wentylatory pod sufitem. Kolejne transporty odbywały się co kilka dni. Odstępy między nimi były nieregularne podobnie jak różna była liczebność wywożonych grup — od 60 do 300 osób.
Władysław Cichy pisze : „26 kwietnia wyczytano moje nazwisko. Wreszcie wyjaśni się tajemnica. Zabrałem swoje rzeczy, uścisnąłem kolegów, do zobaczenia. Było nas 107. Najstarsi w grupie gen. Wołkowicki , płk Bolesławicz. W budynku wartowniczym bolszewicy przeprowadzili ścisłą rewizję osobistą. Zabrali wszystkie ostre przedmioty. Za bramą załadowali nas- na samochody ciężarowe. Podjeżdżamy nie do stacji, ale na bocznicę kolejową. Patrzę-wagony więzienne. Dotychczas korzystaliśmy zdegradowani do roli przestępców. Stłoczono nas w wagonach pozamykali łańcuchy.
Wacław Kruk 9 kwietnia 1940 roku wtorek. Noc spędziliśmy wygodniej niż w dawnych wagonach bydlęcych. Było nieco więcej miejsca i nie trzęsło tak okropnie. Dziś pogoda całkiem zimowa. Śnieg sypie, pochmurno. Na polach śnieg jak w styczniu. Nie możemy się zorientować, w którym kierunku jedziemy. Wczoraj dali porcję chleba, a w wagonie porcje zimnej wody. Obejście się także ordynarne. Na nic nam nie pozwalają. Wyjść do ustępu ani prośby ani krzyki. Jest godzina 14:30 zajeżdżamy do Smoleńska. Jest wieczór, minęliśmy Smoleńsk, dojeżdżamy do stacji Gniezdowo. Wygląda tak, jakbyśmy mieli tu, bo kręci się wielu wojskowych. W każdym razie nie dali nam dotychczas nic dosłownie do jedzenia. Od wczorajszego śniadania żyjemy porcją chleba i skromną dawką wody”.
I wreszcie ostatni wpis w obozowym pamiętniku majora Adama Solskiego. „8 kwietnia 1940 rok od godz 12 stoimy na stacji Gniezdowo 9 kwietnia rano kilkanaście minut przed 5.00 pobudka w więziennych wagonach i przygotowania do wychodzenia. I co dalej? Od świtu dzień rozpoczął się szczególnie. Przewieziono nas do lasu, coś w rodzaju letniska. Tu szczególna rewizja. Zabrano zegarek na którym była 6.30 Pytano mnie o obrączkę. Zabrano ruble, pas główny, scyzoryk.
Opracowanie udostępnione dzięki uprzejmości Stowarzyszenia Miłośników Historii Wojskowości przy Lubuskim Muzeum Wojskowym w Drzonowie
[wp_ad_camp_1]