Chorał gregoriański

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy z Anną Kaczorowską, która prowadzi kursy śpiewu chorału gregoriańskiego m.in w Wolsztynie, Świebodzinie, Kostrzynie nad Odrą czy Zielonej Górze. Dla tych, którzy lubią czytać 📗, poniżej znajduje się zapis rozmowy z p. Anną, którą odbyliśmy w czasie jednego z kursów w Wolsztynie. Zapraszamy w duchową podróż do IX wieku!

Anna Kaczorowska: Chorał gregoriański to jest śpiew liturgiczny, kościoła zachodniego rzymskokatolickiego, który towarzyszył mu przez wieki i przetrwał do dzisiaj. Kiedyś był jedyną formą wyrażania się poprzez modlitwę na liturgii, a dzisiaj mamy już szeroki wachlarz propozycji. Chorał gregoriański jest śpiewem dość marginalnym, ale na tyle ponadczasowym, że osoby które śpiewają go, uczą się, wchodzą na coraz wyższe poziomy. Łączą się z poprzednimi wiekami, ale nie na zasadzie archeologii i jakiegoś sztucznego podtrzymywania tradycji tylko czują, że ten śpiew jest żywy i uniwersalny, że to co by było dobre dla tamtych wiernych, dla tamtych święty, dla tamtego ludu Bożego, jest dokładnie tym samym dobrym dzisiaj.

Chorał gregoriański krystalizował się w pierwszym tysiącleciu, IX wieku. Sposób zapisywania był liniowy, a wcześniej relatywny, czyli nie było relacji pomiędzy dźwiękami, nie wiadomo było jakie są interwały. Cały repertuar trzeba było opanować na pamięć, kilka tysięcy antyfon. Kantorzy kształceni byli przez kilkanaście lat. Potem pojawiła się linia, czterolinia, pięciolinią i tak dalej. Było to trochę prostsze dla uczącego się. Tradycja ustna i śpiewanie z pamięci ma trochę inny wymiar niż śpiewanie z nut i mając nuty przed sobą.
Chorał krystalizował się w Europie Zachodniej, powiedzmy najbardziej na terenie Rzymu i Galii. Te dwa ośrodki konkurowały ze sobą, uzupełniały się, a kantorzy jeździli z jednego ośrodka do drugiego i szkolili się. Naleciałości hiszpańskich, wschodnich, nieco arabskich było w chorale sporo i znawcy tematu potrafią się dopatrzeć ich w manuskryptach, melodiach.
Ja jestem praktykiem i moja propozycja uczenia chorału, między innymi w Wolsztynie, to jest czysta praktyka. Czyli bierzemy nuty, śpiewamy i modlimy się tym śpiewem. Ja nie zajmuje się ani manuskryptami, ani historią chorału w takim semiologicznym tego słowa znaczeniu. Natomiast dzisiaj śpiewa się chorały według kilku szkół. Ja proponuję chorał w duchu monastycyzmu benedyktyńskiego według szkoły Solem.

Spotkałam się z tym chorałem w opactwie benedyktyńskim, żyjące ściśle według reguły w Triors, 100 km na południe od Lyonu. Pojechałam tam z kilkoma osobami już jako osoba śpiewająca chorał. To było kilkanaście lat temu i weszłam do tego kościoła, zobaczyłam co tam się święci, gdy ci mniejsi wyszli na kościół, usiedli w stallach i zaczęli śpiewać, to wiedziałam, że to jest to miejsce, że to jest ten chorał i że niczego więcej już w życiu nie potrzebuję. Jestem całkowicie zaspokojona duchowo, muzycznie i modlitewne. Od tamtej pory w gronie kilku osób, jeździmy tam i uczymy się chorału od mistrzów benedyktyńskich, bo oni są mistrzami liturgii i chorału. Śpiew chorałowy towarzyszy im przez dobrych kilka godzin dziennie. Oni śpią, pracują, a cała pozostała część dnia spędzona jest albo w kościele albo na terenie klasztoru lectio divina i tak dalej. Cześć modlitwy, to jest oczywiście lektura, część czytanie i wysłuchiwanie kazań i nauk ojca opata, a znakomita część, to jest śpiewanie chorału tak jak mówi o tym reguła.

Duchowość w kościele idzie dwoma nurtami, monastycznym oraz katedralno-diecezjalnym. W tym drugim przypadku chorał gregoriański był, i właściwie jest zastrzeżony dla mężczyzn, tzn. kobiety też śpiewają, natomiast nigdy nie powinny tego robić indywidualnie. Nigdy kobieta, ale również mężczyzna samodzielnie nie powinien śpiewać jako kantor na całej liturgii od początku do końca. Możliwa jest tylko wersja schola plus wersety, które śpiewa kantor. To ograniczenie dotyczy kobiet i mężczyzn, ale kobieta śpiewająca w kościele solo jest trochę mniej mile widziana, szczególnie w nurcie tradycyjnym, w który ja bardzo dużo przebywam i wiem jak to wygląda. Natomiast jeśli w ogóle chodzi o ten podział, to w ruchu monastycznym oczywiście we wspólnotach żeńskich śpiewały tylko kobiety, a we wspólnotach męskich, mężczyźni, więc nigdy nie było śpiewania łącznego. To z kolei jest bardziej typowe dla tej drugiej odsłony śpiewu liturgicznego czyli tego, który dotyczy katedry czy diecezji i parafii, można łączyć głosy. Co tutaj w Wolsztynie byśmy robili – gdybyśmy mieli chłopców scholi. Na początku był jeden czy dwóch, a teraz nie ma żadnego i śpiewamy same. Jest to rzecz gustu czy chorał gregoriański brzmi ładniej w wydaniu męskim czy żeńskim. Niektórzy uważają że tylko mężczyźni powinni go śpiewać, ale to nieprawda. Ja to uzasadniam tym, że uczę chorału w stylu duchowości benedyktyńskiej monastycznej i to tłumaczy, że jesteśmy w składzie żeńskim.

Jeżeli ktoś ma słuch muzyczny i w miarę przyzwoity głos, a obie te rzeczy można kształcić, bo i słych można kształcić i głos poddawać obróbce emisyjnej, i on coraz lepiej będzie brzmiał. To trwa kilka lat i jeśli ktoś nie ma daru z urodzenia, to po kilku latach jest w stanie z powodzeniem śpiewać na liturgii ładnym głosem. Ja nie odpuszczam nigdy drogi duchowej. Naprawdę wiele osób przewinęło się w kursach chorałowych, które prowadzę w różnych miastach, ale zostają tylko ci, którzy wybrali chorał jako część swojego rozwoju duchowego, swojej drogi duchowej. Jeżeli chorał jest tylko jedną z opcji dla nich, to prędzej czy później coś takiego się dzieje, że nadmiar obowiązków, jakieś okoliczności niesprzyjające sprawiają, że odchodzą. Natomiast te osoby, które już od kilku lat są ze mną, dokonały tego wyboru i idą razem ze mną tą drogą, to naturalnie się dzieje, że zapraszam je do tego opactwa we Francji, żeby zobaczył jak to u źródła wygląda. Wtedy jeszcze bardziej się umacniają. Ja nie jestem w stanie im o tym opowiedzieć. Najlepiej tam pojechać i zobaczyć co tam się dzieje, jak 30 mężczyzn śpiewa chorał. Naprawdę można się tym zatracić.

Pochodzę z Wolsztyna jestem córka nieżyjącego już muzyka Mirosława Forbrota
, multiinstrumentalisty, także mój dziadek okazało się grał na pianinie. Mój tata zrobił tutaj dużo dla środowiska muzycznego. Miał tutaj wielu uczniów między innymi Bogdana i Zdzisława Barskich, obecnie miejscowych organistów. Pan Bogdan Barski dzielnie pomaga nam teraz na mszach z chorałem gregoriańskim. Studiowałam w Poznaniu. Mieszkam w Poznaniu. Po wielu latach wróciłam tutaj tak mentalnie z jakąś intencją, żeby zrobić coś do mojego rodzinnego miasta. Jeszcze moja mama tutaj mieszkania więc zatrzymuję się u niej. Dzieci i mąż tutaj wypoczywają, to jest piękne miasteczko. Kilka lat temu zainicjowałem kurs. Na pierwszym spotkaniu było kilkanaście osób. Gdy się połapali o co chodzi z chorałem, niestety część zrezygnowała, bo zobaczyła, że to jest za trudne. Wystraszyli się, że to będzie naprawdę coś bardzo zobowiązującego. Jeżeli się już na coś zdecydujemy, to trzeba będzie odpowiedzialnie w tym trwać, i to będzie pochłaniało jednak bardzo dużo czasu. Jeżeli to ma brzmieć i jeszcze mamy się tym modlić, czyli jakby oderwać się od nut i wyrażać różne duchowości, a jest ich 8, to naprawdę, jest taka wyższa szkoła jazdy. Część osób nie uznała tego za swoje. Potem było nas kilkoro, coraz mniej, coraz mniej, no i tak zostałyśmy w takim wąskim gronie, ale widzę że dziewczyny bardzo chcą i tak śpiewamy.

Zainteresowała Cię tematyka chorału gregoriańskiego i chcesz zacząć śpiewać? Kontakt z p. Anną Kaczorowską znajdziesz tu: Szkoła św. Anny

Log in