Gorączka przedświątecznych zakupów

Zawsze przed świętami, kiedy wzmaga się z każdym dniem poprzedzającym je „gorączka zakupów”, oraz kiedy widzę wyjeżdżające z naszych marketów wózki pełne jedzenia i picia, zadaję sobie pytanie – ile można w te święta zjeść i wypić?

Dziś już nawet w kościołach, słychać apele o opanowanie i rozsądek w tym względzie, bo i tam również nie mają pewności, czy jesteśmy to wszystko w stanie ”skonsumować” i słusznie przypuszczają, że spora część zakupionej a nie zjedzonej żywności wyląduje później w śmietnikach. Przy tej okazji przypomina się też delikatnie o jednym z grzechów głównych, odnoszących się do kategorii wstrzemięźliwości.

Mnie jednak chodzi tu bardziej o wymiar materialny aniżeli ten duchowy – ascetyczny tego, co tu dużo gadać – niedobrego zjawiska. Przeczytałem oto ostatnio w internecie, że w Unii Europejskiej marnuje się 90 mln ton żywności rocznie i że Polska ma w tym marnotrawieniu swój niemały udział, zarówno na etapie jej produkcji, dystrybucji jak i przez indywidualne gospodarstwa domowe. Co więcej, tendencja ta od kilku lat jest niestety rosnąca a podczas świąt ilość marnotrawionej żywności podwaja się (!). Dr Krystyna Rejman z warszawskiej Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego wyliczyła, że statystyczny Polak wyrzuca w ciągu roku do śmietnika żywność za 270 złotych. To dużo, o wiele za dużo zważywszy że są w naszym kraju, a więc na pewno także w naszym mieście, gminie i powiecie tacy, którzy żywności nie wyrzucają, bo im jej najzupełniej brakuje. Dowodzą tego liczne inicjatywy wolontariackie, podejmowane przed świętami przez różne organizacje, fundacje i osoby indywidualne, na rzecz tych właśnie potrzebujących. Wszystkie one świadczą oczywiście bardzo korzystnie o naszej wrażliwości i otwartości na drugiego człowieka, najczęściej motywowanej ewangelicznie, choć pewnie nie tylko.

Jest jednak w tym wszystkim i pewna smutna refleksja. Otóż jakiś czas temu, pojawiły się w naszym mieście plakaty apelujące o zbiórkę żywności i artykułów sprzętu domowego dla… kombatantów (!). Nie chcę rozwijać tematu ani poszerzać go o problem należnej pamięci o tych uczestnikach i świadkach naszej trudnej historii. Chcę jedynie skonstatować, że to bardzo smutne, gdy pamięć o nich ożywa najczęściej tylko przy okazji wielkich uroczystości, a na co dzień, jak można by wnioskować z tej akcji, ich życie często upływa w niedostatku. Chciałoby się więc zapytać – A co na to Ojczyzna?

Chrzan(owski)

Log in