Wolsztyński ogród botaniczny – czy to tylko „idea fixe”?
Ilekroć przechodzę obok tzw.” łąk”, zastanawiam się, dlaczego odstąpiono od opracowanej kiedyś, ciekawej koncepcji zagospodarowania tego terenu, który co tu dużo mówić – pomimo pewnego kiedyś uporządkowania, wygląda znów fatalnie. A przecież… mogłoby tam powstać na przykład plenerowe Centrum Edukacji Ekologicznej, stanowiąc zaplecze i bazę dydaktyczną, swoiste laboratorium nie tylko dla szkół (lekcje biologii, zoologii, a może też po części geografii), ale także dla lokalnych ekologów i ornitologów. Co więcej – mógłby to być naprawdę, atrakcyjny obiekt rekreacyjno – wypoczynkowy z ofertą zarówno dla dzieci jak i dorosłych.
Na te ileś tam hektarów opuszczonej i zapuszczonej dziś powierzchni, „przenieść” by można „kawałki” innych regionów Polski a może nawet Europy, może i świata z florą i fauną, charakterystyczną dla innych zakątków Ziemi. Dałoby się więc może w jakiejś, i to niekoniecznie bardzo odległej perspektywie czasu zbudować taki wolsztyński „ogród botaniczny” z florą użytkową, gdzie znalazłyby się na przykład rośliny lecznicze, jadalne oraz przyprawowe, które wytwarzałyby – jak sadzę, wspaniały, ziołowy aromat. Co jeszcze? Można by też pokusić się o stworzenie miniaturowych „ pokazowych ogrodów”; obok polskiego – francuski, japoński czy śródziemnomorski. Miłośnicy egzotycznych roślin, krzewów, ryb, gadów itp. nie musieliby wyjeżdżać do poznańskiej Palmiarni. Taką, choć w nieporównywalnie mniejszych parametrach, mielibyśmy na miejscu. Skoro Nowy Tomyśl ma ogród zoologiczny, to czy my nie możemy mieć ogrodu botanicznego. Czyżbyśmy byli od „nowotomyślan” gorsi i mniej pomysłowi..?
Pytanie to kieruję głównie do naszych władz samorządowych.
Chrzan(owski).